sobota, 28 lutego 2015

12. Noc oprawców


W cieniu katyńskiej zbrodni pozostają liczne masakry cywilnej ludności, dokonane przez NKWD w 1941 roku na terenach południowo-wschodniej Polski. Były to akty ludobójstwa, dokonane w pośpiechu, na rozkaz z Moskwy, w przepełnionych więzieniach Lwowa, Stanisławowa i wielu innych miast. W Stryju mieszkańcy kamienic zlokalizowanych przy ulicy Trybunalskiej opowiadali, że w nocy poprzedzającej wycofanie się Sowietów z miasta usłyszeli dochodzące z pobliskiego więzienia odgłosy masowej egzekucji. Trwającemu przez wiele godzin hukowi wystrzałów wtórowały krzyki i jęki mordowanych. Dopiero o świcie nastała tam cisza, świadcząca o ucieczce oprawców.
Kilku śmiałków sforsowało wówczas mur otaczający dziedziniec więzienia i otworzyło jego stalową bramę, przed którą zaczął się już gromadzić tłum zaniepokojonych ludzi.
- Wieść o odkryciu licznych zwłok szybko obiegła całe miasto - mówi jedna z czytelniczek mojego "brulionu", starsza już pani, pragnąca ocalić od zapomnienia fakt dokonanej tam zbrodni. - Mieszkałam przy ulicy Jagiellońskiej. Około godziny jedenastej usłyszałam przez otwarte okno zbiorowe krzyki wielu osób, idących od strony więzienia. Niektórzy płakali. Zrozumiałam, że stało się coś strasznego. Przywołałam zaprzyjaźnioną ze mną sąsiadkę i poszłyśmy na ulicę Trybunalską. Pod bramą więzienia było mnóstwo ludzi. Rozlegały się głośne zawodzenia zrozpaczonych kobiet. Na ogrodzonym wysokim murem dziedzińcu wiele osób zgromadziło się nad otworem głębokiego szamba. Kłębiły się tam liczne zwłoki. Rozpoznałam wśród nich ciało profesora męskiego gimnazjum. Wśród zabitych były też zwłoki pewnej Ukrainki, która za życia pracowała jako kucharka w stołówce. Nie wiem czym sobie zasłużyła ta prosta kobieta na tak straszną śmierć. Nie ma też żadnego wytłumaczenia dla zabicia kogokolwiek z uwięzionych przez NKWD mieszkańców Stryja. Bałam się, że Sowieci mogą jeszcze powrócić, ale mimo to podobnie jak wiele innych osób, weszłam do budynku więzienia. Na kilku jego piętrach znajdowały się pootwierane cele. Jedna z nich, o wielkości typowej łazienki, służyła chyba jako miejsce straceń. Jej podłoga była zalana krwią. Do ścian przymocowano stalowe kleszcze i łańcuchy. Doznałam szoku. Czym prędzej pobiegłam do domu. Przeraziłam się jeszcze bardziej, gdy na moim obuwiu dostrzegłam krew.
Po odejściu Sowietów ze Stryja odkryto też liczne zwłoki w studzience kanalizacyjnej w pobliżu budynku sądu i w zagajniku koło osady Marcinówka, znajdującej się tuż za miejskim parkiem Olszyna. Przytoczone fakty znam tylko ze słyszenia, bo w czasie tych wydarzeń przebywałem na wsi. Nie mogłem jednak pozbyć się uczucia grozy, gdy przechodziłem obok murów więzienia.
Wkrótce znów ujrzałem Rosjan, ale już nie budzili oni we mnie strachu. Byli to wzięci przez Niemców do niewoli żołnierze. Duże grupy tych głodzonych i obdartych jeńców zatrudniano przy ziemnych robotach. Przechodnie podawali im papierosy i kawałki chleba.
Największy obóz jeniecki znajdował się w pobliżu odwiedzanych przeze mnie Grabowiec. Ogrodzono tam drutem kolczastym teren byłego lotniska i trzymano na nim pod otwartym niebem setki, a może i tysiące młodych mężczyzn. Wyglądało na to, że zostali skazani na śmierć z zimna i głodu. Współczułem im. Pewnego dnia, w czasie jesiennej szarugi, z uznaniem przyglądałem się odważnym poczynaniom kilku wiejskich kobiet, które przydźwigały wielki kocioł wypełniony gorącymi ziemniakami i sypnęły nimi pod nogi wyczekujących za ogrodzeniem jeńców. Ten przejaw zwykłej, ludzkiej solidarności wzruszył chyba nawet niemieckich strażników, bo udali, że nie zauważyli zbiegowiska na skraju obozu.

Edwin Walter

http://encyklopedia.szczecin.pl/wiki/Edwin_Walter

niedziela, 22 lutego 2015

11. Niezwykli ludzie


Kazimierz Podhajecki ma ponad siedemdziesiąt  lat, mieszka w Stryju przy ulicy Łesi Ukrainki 57. Jego twarz zdobi wysokie czoło i z fantazją zakręcony wąs. Siedzi przy biurku, na którym ustawiona jest miniaturowa rzeźba, przedstawiająca Józefa Piłsudskiego.
– Mam zostawić Stryj sierotą? – odpowiedział na pytanie czy chce przenieść się do Polski.
Rozmowę prowadził redaktor Stanisław Auguścik podczas robienia zdjęć do filmu z cyklu reportaży z kresów wschodnich. Jego film o Stryju skopiowałem i przechowuję w domowej wideotece, aby co jakiś czas zajrzeć na kilka chwil do mojego rodzinnego miasta. Starszy ode mnie o dziewięć lat Kazimierz Podhajecki stał się poniekąd moim znajomym. Słuchając jego opowieści staram się zrozumieć, co go skłoniło do pozostania w opuszczonym przez Polaków środowisku. Przyjmuję jego wyjaśnienie.
– Za księdza Cisły my, ministranci, przysięgali, że nie opuścimy naszej matki, Królowej Korony Polskiej i tej przysięgi nigdy nie chcę złamać. Zostanę tu dopóki żyć będę.
Wierny strażnik polskości Stryja musiał jednak wcześniej opuścić swoje miasto na szereg lat. Z chwilą wycofania się stamtąd okupantów niemieckich udał się wraz z oddziałem Armii Krajowej w lasy kieleckie. Gdy wrócił do Stryja, to sowieccy „wyzwoliciele” z miejsca go aresztowali. Przez siedemnaście dni czekał na wykonanie wydanego na niego wyroku śmierci, ale zmniejszono mu tę karę na dwadzieścia lat katorgi. Po jedenastu latach pobytu w łagrach powrócił do Stryja. Inni, którzy opuścili to miasto, wracali i jeszcze wracają do niego już tylko myślami.
Urodzony tam Mieczysław Magiera napisał w Londynie:
Na herbie bluźniercza czerwona blizna
Zdradzony bastion, Sobieskiego chluba
Za drutem kolczastym cenna polska zguba
Mój Stryj rodzinny, to moja Ojczyzna.
Znany skamandryta Kazimierz Wierzyński też nie mógł zapomnieć o Stryju, chociaż przeżył w nim tylko kilka lat jako gimnazjalista. Jego wiersz „Do Leopolda Staffa” zaczyna się od słów: „W małym mieście (z którego tu wszyscy się śmieją)”. W jednej z kolejnych strof tego utworu brzmi już jednak całkiem inny ton:
A jeśli już mam wyznać pragnienie najszczersze,
Chciałbym bardzo, by nie zgasł mój głos bezpotomnie
I w miasteczku odległym ktoś myślał tak o mnie,
Jak ja o tobie, niosąc pod pachą me wiersze.
Stryjskie motywy można rozpoznać w wielu utworach tego wspaniałego poety. To niewielkie, galicyjskie miasto, w którym rozmawiano po polsku, ukraińsku, w jidysz, a często też po ormiańsku i niemiecku, wyróżniało się jakąś szczególną atmosferą, stanowiącą dobrą pożywkę dla wszelkiej artystycznej twórczości.
Ze Stryja pochodził m.in. autor powieści „Szatan z siódmej klasy” oraz innych bardzo pogodnych i popularnych utworów literackich, Kornel Makuszyński. Tamże się wychował i wykształcił w polskim gimnazjum znany pisarz Julian Stryjkowski. Szkoły średnie tego miasta reprezentowały dobry poziom. Upewniłem się w tym przekonaniu słuchając pełnych erudycji wspomnień kilku odnalezionych gdzieś w Polsce przez red. Auguścika absolwentów stryjskich szkół: Adama Wandalskiego, Mieczysława Barańskiego, Czesława Lasoty i innych. Odniosłem przy tym wrażenie, że ci ludzie są bardzo dumni z miejsca swojego urodzenia. Jak podkreślali, ze Stryjem związanych jest wiele nazwisk wybitnych przedstawicieli nauki, kultury, sztuki, polityki i wojskowości.
W okresie Wiosny Ludów stryjskim gimnazjalistą był Artur Grottger, który zasłynął później jako grafik i czołowy przedstawiciel polskiego malarstwa romantycznego. W wiejskim dworku pod Stryjem żył przez pewien czas i tworzył Kornel Ujejski, autor „Maratonu”, apoteozy walki o wolność. Gimnazjum im. Józefa Piłsudskiego w Stryju ukończyli m.in.: znany śpiewak operowy Andrzej Hiolski, wybitny reżyser teatralny Wilam Horzyca oraz trzykrotny premier rządu przedwojennej Polski Kazimierz Bartel. Z tego miasta pochodził też bohater dwóch wojen światowych, legendarny dowódca 21. Dywizji Piechoty Górskiej, gen. Józef Kustroń. Do tej plejady wspaniałych nazwisk zaliczyłbym również urodzoną w Stryju, a znaną wielu mieszkańcom Szczecina, Janinę Szczerską, znakomitego pedagoga, organizatora i długoletniego dyrektora I Gimnazjum i Liceum przy al. Piastów. Po ukończeniu studiów we Lwowie pierwsze doświadczenia nauczycielskie Janina Szczerska zdobywała w jednym z gimnazjów swojego rodzinnego miasta. Później uczyła i wychowywała szczecińską młodzież. Ta otaczana wielkim szacunkiem nauczycielka zmarła w Szczecinie 10 lipca 1981 roku przeżywszy 84 lata. Od tamtej daty minęło już kilkanaście lat. Czas wciąż mija, ale najmłodsi Polacy ze Stryja jeszcze żyją. Jak sądzę, pozostaje jeszcze przy dobrym zdrowiu Kazimierz Podhajecki, stanowiąc w tym mieście żywy symbol minionej epoki.

Edwin Walter
http://encyklopedia.szczecin.pl/wiki/Edwin_Walter